Nocowałam
u znajomych. W sumie mili ludzie ale mam wrażenie na krawędzi rozwodu.
Chyba to dziecko, synek, 10 lat na oko, był tym co ich ciągle razem trzymało. W
nocy zdarzyła się dziwna sytuacja. Dziecko przybiegło do mnie przerażone
i z krzykiem, ponieważ matka we śnie zdjęła ze ściany włócznie i usiłowała go
nią dźgnąć. Po obudzeniu matki okazało się, że ona tak częściej ma, to nie
pierwszy raz, kiedy we śnie próbuje go zabić. Nie byłam pewna czy walnąć jej z
grubej rury czy nie, ale wreszcie spytałam ją, czy nie sądzi, że jej
podświadomość uważa, że jak zabije dziecko to wreszcie będzie mogła się
rozwieść z mężem.
Potem
we śnie spotkałam trzy smoki, trzeba było skomplikowanego rytuału, żeby każdego
z nich oczyścić żeby walczył przeciwko smokowi.
Na
końcu szłam z jakimś magiem i magiczną laską z gpsem po wielkim
zamku-bibliotece szukając jakichś ksiąg, które chciał skopiować. Ogólnie była
to jakaś konferencja, a potrzebowaliśmy nie tylko ksiąg ale i publikacji z
piwnicy. Zamek olbrzymi, bez gpsa ani rusz. Do tego stopnia, że pomiędzy
regałami z książkami stały chaty wieśniaków, a nawet chata króla „in training”.
Góry i górale mieszkali w bibliotece. Pytałam góralki, czy gdyby całe zbocze
należało do niej to co by posadziła na tej ziemi, ale wydawała się nie rozumieć
pytania. Mag w tym czasie buchnął buty jej ojca. Do tego na ścianach wszędzie
wisiały obrazki, ale bez ładu i składu. Np była seria ilustracji do „Dorotki w
krainie Oz”, ale nie razem tylko rozstrzelona po różnych ścianach. Spotkałam
też gościa o imieniu Zsolt, który na swoje piętro wracał tunelem windy i żeby
nas wystraszyć udawał, że skacze nim w dół, a tak naprawdę to skakał na dach
windy poniżej. Raz otworzyłam okno, a to na zewnątrz, wysoko na parapecie
siedzi laska uczesana w kok i rozmawia przez komórkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz