piątek, 19 października 2012
nie zagram, bo się urżnęłam, a poza tym nie znam się na perkusji.
Miałam zagrać na koncercie jako perkusistka. Nie wiem czemu się zgodziłam, pewnie dlatego, że mówili, że to takie łatwe. Wystarczy uderzać kawałkiem drewna w bęben. Ale jak zobaczyłam bęben i dowiedziałam się co mam robić straciłam wiarę w siebie. Na szczęście członkowie zespołu powiedzieli, że poradzą sobie beze mnie (pewnie lepiej niż ze mną). Tylko nie może mnie być w pobliżu, bo jak mnie ktoś zobaczy to mnie od razu zapędzi za perkusję. Najlepiej, powiedzieli, jeżeli ukryję się w piwnicy. Piwnica była maksymalnie ponura, chyba miała wśród krewnych ściek jakiś, bo rósł w niej zielony szlamowaty mech. Bałam się wejść, ale postanowiłam się pomodlić, żeby odpędzić strach i ewentualne niebezpieczeństwo. Pozostała kwestia do kogo/czego mam się modlić. Katoliczką nie jestem. Wreszcie przyłapałam się na modlitwie do Peruna i Swarożyca.
W czasie kiedy ja ukrywałam się po piwnicach, członkowie zespołu mieli zgodnie zeznawać wszelkim pytającym o mnie, że urżnęłam się i gdzieś leżę. To należy do paradygmatu i nikt się nie zdziwi, że artysta nie gra, bo się zalał.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz