Sala
była wysokim tunelem o kwadratowej podstawie, a jej ściany były abstrakcyjną
siecią białych linii. Sufitu nie miała w ogóle. Nie mogłam zlokalizować źródła
światła, dookoła otaczała nas czarna pustka, ale nie mogę powiedzieć, że
wewnątrz było ciemno. Stojąc poza siatką, wyraźnie widziałam ludzi w białych
kombinezonach lewitujących w swoich sześcianach wydzielonych z wielkiej sali.
Grali w jakąś grę w polu antygrawitacyjnym, najnowszym wynalazku reżimu
komunistycznego.
Wódz
siedząc za biurkiem słuchał z zainteresowaniem o nowej technologii. Jej wytwór
– psy budziły duże zainteresowanie ze względu na budowę molekularną i
wielorakie zastosowania. Wódz chciałby wiedzieć czy można zrobić z nich frytki
lub pure. Psy nie były chyba psami w dosłownym sensie tego słowa, ale jakimś
zaawansowanym świadomym bytem zdolnym do zmiany swojej struktury.
Pech
chciał, że jeden ze szczeniaków wybrał się z kolegami na wycieczkę pchany
ciekawością świata. Na zewnątrz czeka masa niebezpieczeństw, więc suka wybrała
się za nim. Jej właściciel myślał, że łasi się do niego, ale ona rozlała się w
smugi materii i spętała go, a potem pobiegła na swoim dzieckiem. To oczywiście
zaniepokoiło wodza. Wojskowa technologia nie powinna opuszczać terenów
należących do społeczności. Wezwał swojego szefa ninjów, który okazał się
cyklopem i zaczął go wypytywać o sytuację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz