Strony

wtorek, 23 października 2012

owieczki i papryczki

Stałam u stóp góry i zastanawiałam się jak mam do licha tam wejść. Szare skały nie wyglądały przyjaźnie, a ja nie miałam butów, podczas kiedy wszyscy inni mieli na sobie adidasy. Niestety nie wyglądało na to, żeby miało mi się udać wymigać od tej wycieczki.

Nie wiem jak weszłam, pamiętam tylko skalne stopnie o barwie stali. Zero trawy, tylko granit czy może bazalt.Najwyraźniej moje stopy dobrze to zniosły, bo nie czułam bólu ani nie miałam odcisków.

Na szczycie góry rosło drzewo, jego włochate korzenie na powietrzu, pilnowały go harpie. Od razu rzuciły się z krzykiem żebym nie jadła ich papryczek. I skąd niby mam ten kapelusz? Czy to nie z ich papryczek?

Odfunknęłam im, że kapelusz jest z wełny, a wełna z owieczek, nie z papryczek, a owieczki są na farmie, a nie na drzewie.

1 komentarz: