Strony

poniedziałek, 18 lutego 2013

wyjście przez okno nie jest wyjściem z sytuacji

Nasz dom znienacka okazał się wysoki jak kamienica, a Wojtek również znienacka okazał się być profesorem i to profesorem w kłopotach. Wybierał się bodajże na tamten świat. Szukał czegoś po całym domu, my szukaliśmy jego, zabezpieczenia go nie tolerowały i wyszedł z tego film szpiegowski normalnie.

Np mieliśmy iść za nim, żeby się wydostać i go uratować, ale po drodze spotkaliśmy psy obronne. Zaczęły szczekać i my na nie też zaczęliśmy szczekać, zadziałało i dały nam spokój. Niestety na kolejnym piętrze sytuacja się powtórzyła, ale psy nie dały się przerazić i odpowiedziały nam, żebyśmy sobie nie myśleli i że nie będzie łatwiej, bo na górze jest jeszcze więcej zabezpieczeń.
Wreszcie dotarliśmy na piętro z małym oknem, on je otworzył i wyszedł. My chcieliśmy iść za nim, ale zorientowaliśmy się nagle, że tam nie ma żadnej drabiny ani nic, ale za to jest okropnie wysoko. Nie wiem jak on to zrobił, ale my nie umieliśmy powtórzyć jego wyczynu.

Pamiętam, że liczyłam na przejęcia jego biblioteki i pamiętam Witkacego na półkach. Potem dyskutowałam o tej biblioteczce z chłopakiem, z którym szliśmy przez centrum Warszawy. Obiecałam mu oddać wszystkie książki o popach.

Szliśmy we 4 osoby, co najmniej dwóch facetów, pod rękę i obserwowaliśmy holograficzną symulację zabudowy centrum. Szkaradna była, projekt zakładał istnienie wielu betonowych bloków, czarnych i zamieniających śródmieście w jakiś kanion, ciemny i ponury. Zażartowała, że będzie tam wlatywał smok i łaził piechotą, bo miejsca za mało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz