Strony

niedziela, 24 lutego 2013

godzilla oh godzilla

Na wzburzonej wodzie unosił się samolot pasażerski, kiwał się spokojnie na granatowych falach nieświadom tego, że nie poderwie się już nigdy. Pasażerowie i pasażerki taplali się spokojnie dookoła samolotu i bawili we wrzucanie pieniążków do wody, po to żeby zobaczyć jak w miarę opadania na dno, rozgrzewają się do czerwoności. Woda na powierzchni była przyjemnie ciepła, jednak im bliżej pokrytego płynącą lawą dna tym robiło się goręcej. Rzucane pieniążki zaczynały świecić rubinowo już na głębokości około 3 m. Wulkan powoli zabierał się do wybuchu i ludzie nie mogli zostać tam gdzie byli.

Kobieta w długim płaszczu wzięła więc największy garnek jaki mogła i popłynęła w nim do brzegu, nakazawszy pasażerom czekać i nie panikować. Brzegi wyspy porastała zielona dżungla i nasza bohaterka zagłębiła się w nią odważnie, po czym znalazłszy jaskinię zamieniła się w raptora i weszła do środka. W ciemnym wnętrzu czekał na nią niesympatyczny i nieprzyjaźnie nastawiony tyranozaur. Wykorzystała swoją moc porozumiewania się, skoczyła i schwytała go za pysk. Raptory są nieduże więc zawisła na nim jak szmatka, ale cel osiągnęła. Porozumienie nastąpiło, tyranozaur był zły i niechętny do współpracy, ale wydawał się rozumieć, że pojmuje konieczność zaakceptowania obecności rozbitków na wyspie. Zwłaszcza, że postraszyła go bronią palną.

Pozostało już tylko przewieźć ludzi na wyspę, czego dokonała również za pomocą garnka. Mieszkańcy, nie do końca będący ludźmi mogli ich nie zaakceptować więc rozbitkowie dla zwiększenia swoich szans, przebrali się w krzakach w normalne ciuchy. Tylko jeden z nich, będący zielonym, chudym gadem zwinął się w bransoletkę na ręce kobiety, żeby tubylcy go nie rozpoznali.

Miasteczko było rozciągnięte wzdłuż brzegu morza, a  z drugiej strony otoczone plantacjami ananasów i lasami. W lasach oprócz tyranozaurów grasowały godzille i zdarzały się walki między tymi dwoma gatunkami. Kobieta martwiła się, że ludzie nie powinni widzieć wielkich gadów, a i tak ci którzy weszli na wierzę obserwacyjną zobaczyli godzillę depczącą ananasy.

Tak czy siak nie wyglądało, żeby oni kiedykolwiek mieli wrócić do domu. Chociaż wyspa miała być tylko prowizorycznym schronieniem, utknęli na niej na zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz