Byłam na dyskotece, z tą aktorką, która w naszych serialach gra nianię. Dyskoteka była zorganizowana na lodowisku, a chociaż byłam już wewnątrz - niania upierała się, że dostanę się do środka, jeżeli wyjdę i poproszę jakiegoś mężczyznę, żeby ze mną wszedł. Obawiam się, że to typowa kobieca logika.
Poza tym było dość nudno na tej zabawie więc kiedy trzech facetów poprosiło mnie na zewnątrz, żeby mi coś pokazać - poszłam. Zaprowadzili mnie w krzaki za dyskoteką i wskazali na rzekę płynącą w dolince. Woda była zamulona i wezbrana. Położona wyżej łąka też była zalana, ale nie przez rzekę, ale przez deszcz. W wyniku strasznej burzy woda z łąki zlewała się do rzeki pieniąc się i szumiąc. Niebo miało stalową barwę i raz na jakiś czas waliły pioruny powodując, że coś się zawalało. Jeden z domów stracił na moich oczach cały róg. Z innego wyszła starsza kobieta, popatrzyła i zaczęła łapać kociaki, żeby się schować. Ale dorosłego, rudego, kota zostawiła na zewnątrz.
W kolejnej scenie snu płynęłam na oderwanej od czyjegoś domu werandzie, z czterema kotami i wreszcie przybiłam do jakiegoś budynku, do którego usiłowałam przejść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz