Na podwórku rosło drzewo, właściwie drzewko, które tata szarpał tak długo, aż część korzeni się odsłoniła. Na moje argumenty, że drzewo zginie, odpowiadał, że chce niebieskich kryształów, które rosną w korzeniach drzewa.Dlatego wyrwał je i podsypywał popiołem ze spalonych książek, żeby kryształy lepiej rosły. Ja z mamą przynosiłyśmy mu te książki z komórki, tak jak przynosi się drewno na opał. Pamiętam, że oszczędziłam jedną książkę "Baśnie z wyspy Lanka", którą czytałam jako dziecko.
Poza tym znaleźliśmy z jakimiś ludkami bryłę skamieniałości, która na pierwszy rzut oka wyglądała na drogocenną, ale przy dzieleniu jej okazała się być tylko zlepkiem kolczastych nasion przypominających rzepy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz