Było sobie miasteczko i burmistrz. Miasteczko jakiś czas temu przeszło na chrześcijaństwo z pogaństwa. Jednak co roku burmistrz, który za pogaństwa był szamanem jakimś, podejmował inicjatywę magiczną i co roku kończyła się ona failem. W tym roku było podobnie, a fail był tak spektakularny, że mieszkańcy wkurzyli się i postanowili skończyć z pogaństwem na amen, a nawet ścięli święte drzewo rosnące w centrum wioski.
Fail był zaiste niewąski, albowiem wszystko się waliło, dymiło, przewracało i padało z hukiem, a na końcu przeleciał jeszcze przez wiochę, wrzeszczący kot. Nic dziwnego, że stracili cierpliwość do magii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz