wtorek, 4 lutego 2014
kreacja
No więc, stworzyłam świat dzikiego zachodu. Własnoręcznie, wszystko na miejscu: drzewa, prerie, salony z wodą ognistą, a dalej południe, rezydencje i niebieskie niebo. Tylko, że jak wpuściłam ludzi to się upili i zaczęli rozrabiać, co mi się nie spodobało i zniknęłam cały alkohol ze świata. To się z kolei im nie spodobało i zaczęli mi demolować okolicę. Na przykład dwóch panów zaczęło boksować drzewo, a drzewo nie pozostając dłużne, nabrało ofensywnej inteligencji i zaatakowało ich kwiatowo-obszarowym zaklęciem. Inne drzewa poszły za jego przykładem i zapanował chaos. Drzewa strzelały, ludzie rozrabiali, mnie gonił wściekły tłum. Dobrze, że uratowałam staruszka, który wpadł do wody i tłum się wzruszył i zrezygnował. Nie jestem pewna do końca jak, ale zapanowała równowaga. Miałam dom na wybrzeżu, z palmami i krzakami, a jakiś dzieciak okazał się mieć taki sam talent jak ja, co się wyrażało w posiadaniu/bieganiu za jakimś psowatym zwierzem po lesie. Posiadanie zwierza było równoznaczne posiadaniu talentu do kreowania świata. Wygląda na to, że sen uznał, że jeżeli wszyscy będą mogli kreować świat to zapanuje równowaga i pokój. Co dowodzi jak daleko od rzeczywistości jawy, buja sobie podświadomość.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz