Strony

sobota, 8 lutego 2014

roleplay

Było lato, pogoda nawet ładna, rzeka płynąca wzdłuż drogi szemrała, drzewa szumiały, a ja szłam sobie leśną ścieżką na spacer kiedy okazało się, że przede mną idzie Justyna w towarzystwie jakiegoś sporo młodszego od niej chłopaka, któremu prowadzi bajkę w klimatach Supernaturala.   Niewiele trzeba było, żeby się zorientować, że roleplay dotyczy związku jej i postaci odgrywanej przez owego szczylka (wspomniany zwracał się do niej per ukochana i robił maślane oczy). Generalnie nie trawię słodkości ani Supernaturala więc mieszanka obydwu była dla mnie nieznośna. Postanowiłam więc jakoś się oddalić od nich, żeby nie musieć słuchać ich gry, a ponieważ szli dość szybko, to ja zaczęłam biec.

 I wtedy ni stąd ni z owąd pojawił się mroczny Amber i z przemyślną miną, tajemniczym głosem oświadczył, że zwinęły mi się skrzydła. Jako żywo, nie kojarzyłam u siebie skrzydeł, więc domyśliłam się, że to też jakiś roleplay i najwyraźniej w tej chwili jestem moją postacią. Faktycznie chodziło o to, że w restauracji schowałam (znaczy postać)  skrzydła, żeby usiąść przy stoliku. W tym czasie Justyna i szczylek dogonili nas i zrównali się z nami. Amber spokojnie kontynował historię i poinformował mnie, że wyczuwam niebezpieczeństwo. Nie zdążyłam odpowiedzieć,  bo o dziwo historię podjęła Justyna i zaczęła opowiadać jak to ja, wyczuwszy zagrożenie stworzyłam mur i  piękne wieże z lodu. Na to, Amber tylko prychnął i stwierdził, że to on prowadzi tę grę i żadnych wież nie ma, za to do pomieszczenia wchodzi kurier i wręcza mi słoik.  Słoik po bliższych oględzinach okazał się być pełen żywej, rakowej tkanki, do której stanowczo nie chciałabym wkładać ręki, zwłaszcza, ze czułam, że jest zaprojektowany po to, żeby mnie zaatakować jeżeli dotknę świństwa. W słoiku na dnie leżał sobie klucz, nie miałam bladego pojęcia do czego. Amber zapytał, tym swoim grobowym głosem, czy zakręcam słoik, a ja się zaczęłam zastanawiać – skoro ktoś dał mi słoik, który mogę zakręcić, to mija się to  celem. Ale ten klucz ma mnie zapewne zachęcić do włożenia tam ręki, a więc na pewno to klucz do czegoś na czym mi zajebiście zależy. Amber potwierdził, że klucz jest DVC, ale nie byłam  w stanie rozszyfrować tego skrótu. W każdym razie, wiedziałam, że to pułapka.

1 komentarz: