W każdym razie, kiedy już znaleźliśmy się na pokładzie i skończyliśmy słuchać wymówek, okazało się, że czeka nas misja. Wybieraliśmy się utłuc babę, która sen dalej wysłała mi przeklęty słoik, a ona nie była łatwym przeciwnikiem. Przed wszystkim byliśmy dość zróżnicowaną drużyną, w nasz skład wchodzili osobnicy wszystkich ras, występujących w mojej ulubionej grze, a jestem pewna, że towarzyszył nam też żółw i pomidor. Jeden z współpracowników, Asura, miał wielkie uszy i poradziłam mu zabrać ocieplacz na nie, bo z tego co nam powiedziano, na miejscu ataku miało być zajebiście zimno. Na miejsce podjechaliśmy autobusem, no może nie na samo miejsce, ale do pętli na Natolinie. Tam jeden z nas, murzyn, schował beton do bagażnika autobusu. Najwyraźniej sam prowadził autobus i chciał ten beton wyjąć kiedy będzie potrzebny.
Wreszcie stanęliśmy na zamarzniętej rzece i piechotą ruszyliśmy do celu. Nie było łatwo, bo lud się kruszył i w każdej chwil mogliśmy zginąć w nurcie wody, ale dotarliśmy. Walka była ciężka, pomidor został zmiażdżony, a większość nas zginęła. Na placu boju zostałam ja i żółw, którego baba przegapiła, bo za wolno się ruszał. Wzięłam więc tego żółwia i rozwaliłam jej nim głowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz