Dziś śnił mi się komis meblowy, gdzie oprócz mebli można było zakupić chińską żonę. Sprzedanie było trudne, ale kupienie łatwe. Do tego stopnia, że kiedy wpadliśmy w jakiejś sprawie na chińską wieś (ja i jakiś tępawo wyglądający gość) i zapytaliśmy jedną z córek gospodarzy, czy wyjdzie za mojego towarzysza podróży, ta się od razu zgodziła. Generalnie wyglądało na to, że sama możliwość wyrwania się ze wsi jest tak atrakcyjna, że nawet tępy wyraz twarzy przyszłego małżonka, nie były zniechęcające dla panny młodej. Gdzieś w tle cały czas przewijał się ten komis, a może Ikea...nie jestem pewna, chyba usiłowałam skompletować tam jakieś meble, prawdopodobnie kupowałam stolik.
Wreszcie przeszłam do kawałka snu, w którym bawiłam się z niedźwiedziem. Problem polegał na tym, że nie były to oswojone do końca zwierzaki, ale cały czas niebezpieczne bestie. Kiedy wpadła do mnie koleżanka, zdałam sobie sprawę, że przy dwóch osobach, mogą się zdekoncentrować i zaatakować ją. W takim wypadku nie miałabym szans nic zrobić. Dlatego przegoniłam niedźwiedzia na drugi koniec korytarza, żeby się nie szwendał w okolicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz