Strony

niedziela, 16 lutego 2014

jak nie organizować orii

Dziś zaczęło się niegroźnie, od automatu do serwatki, który kupiła lama. Serwatka, czy też maślanka okazała się być lepsza od kawy i we trzy u koleżanki zachwycałyśmy się, jak to będzie można nosić do pracy serwatkę i jaka ona super.

Potem łowiłam ryby na pomoście nad jeziorem Toll, ale nic nie złapałam.

Wreszcie sen skoczył w jakieś inne klimaty i okazało się, że jestem służącą (a jednak szarą eminencją) w pałacu i królowa zarządziła (dla dobra politycznego), że mam zaprosić księżniczkę sąsiedniego, dość wrogo nastawionego do nas państwa, na orgię. Powinnam była wiedzieć, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Kiedy we śnie wsiadasz do autobusu, jest pewne, że pojedzie w złą stronę. Z organizacją orgii jest podobnie, nic nie działa. Na początku okazało się, że do dyspozycji mam tylko duży pokój w domu rodzinnym. Świetnie, nie ma to jak się łajdaczyć, w swoim dawnym pokoju dziecinny...no comments. Potem królowa, która deklarowała udział, zrezygnowała, bo jej matka zabroniła kategorycznie dotykać wrogiego elementu. Potem wywaliłam z listy gości marszałka, bo był upierdliwy i okazał się starym dziadem. Wreszcie do pokoju wlazł mój ojciec, domagając się, żebym natychmiast sprawdziła w internecie, co oznacza napis na jego czapce. Wygnałam, odwracam się, a tu w koncie siedzi goły jak święty turecki inżynier i z miną debila stuka sobie jedną deseczką o drugą, w celu nieznanym. Ten o ile miał przynajmniej strój roboczy, to cała jego aktywność ograniczała się do siedzenia w kucki i stukania tymi deseczkami.  Pozwoliłam mu tam zostać, byle nie przeszkadzał. Wtedy weszła mama (kolejna osoba, której Nie należy zapraszać na orgię)  i pyta gdzie pieniądze, no to jej mówię, że nie ma. Wyślę wycenę do klienta po wykonanej pracy i wtedy pieniądze będą w sales w projekcie. Nieprzekonana, ale wyszła. Nie zdążyliśmy nic zacząć, wchodzi znowu i mówi "Ale ja muszę mieć teraz te pieniądze, żeby zapłacić prostytutce". Jakiej znów kurde prostytutce?! Załamałam się.

Dlatego kiedy pojawił się chrzestny i zapytał czy idę na ryby nad jezioro Toll, od razu się zgodziłam. Walić taką orgię, łowienie ryb będzie prostsze.  Wiedziałam, co prawda, że poprzednio nic tam nie złapałam, ale lubię łowić i relaksuje mnie to. Poszliśmy, nie wiem nawet czy dotarłam nad jezioro, ale pamiętam, że mijałam ciekawe osiedle. Było podtopione, ale czysta o dziwo woda, sięgała  co najwyżej na 30 cm wysokości. Wystarczy, żeby zalać piwnice i zapewnić mieszkańcom wilgoć przez cały rok (z tego co zrozumiałam, te podtopienie częściej było niż nie było obecne). Powiedziałam sobie, że przynajmniej ci biedni ludzie mają gorzej niż ja więc nie powinnam się przejmować. Faktycznie ludzie za szybami okien mieli szare, zmęczone i ponure twarze zupełnie pozbawione entuzjazmu do czegokolwiek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz