czwartek, 30 maja 2013
pomidory to nici, a nici to puzlle
Rodzice gdzieś się śpieszyli, tak, że wręcz przeszli Aleje na czerwonym świetle przy samym rondzie. Tłumaczyłam tacie, że za to można i cztery stówy mandatu zarobić, ale nie słuchali. Pojechaliśmy tramwajem na Pragę i tam oni sobie poszli załatwiać swoje sprawy, a ja zostałam w jakiejś knajpce i usiadłam sobie przy oknie. Pamiętam, że miałam pudełko śniadaniowe z pomidorami w oliwie i tak je trochę jadłam, a trochę dzióbałam widelcem. Po jakimś czasie zdecydowałam się schować szpulki z nićmi do pudełka z przyborami do szycia. Kiedy je schowałam, podszedł do mnie jakiś facet i zaczął opowiadać o tym, że on też układa puzzle. Otworzył swoje pudełko śniadaniowe i w środku, faktycznie były puzzle, ułożone kawałki, pomalowane lakierem. Dotknęłam ich i trochę się rozpadła ta konstrukcja, a mężczyzna sarknął, że przecież mówił, żeby nie dotykać. Przeprosiłam i próbowałam ułożyć ja jak trzeba.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz