Strony

poniedziałek, 27 maja 2013

gastroskopia

Umówiłam się na badania lekarskie w sprawie płuc. Miałam sprawdzić ich objętość i skarżyłam się komuś, że na takie badanie trzeba długo czekać. Powiedział mi "to było u nas się zapisać na badania". Tak zrobiłam i już w następnej chwili siedziałam w gabinecie na leżance, a pani szykowała aparaturę. Aparat miał rurę, jak ssawka odkurzacza trochę, ale mniejszą i czarną. Miałam ją wziąć do ust, żeby wyciągnęła mi powietrze z płuc. Syczała zresztą też jak odkurzacz. W trakcie zabiegu odkryłam jednak, że to nie jest badanie objętości płuc ale gastroskopia i ta rura ma się znaleźć w żołądku, a zasysać ma nie powietrze ale soki żołądkowe. Najpierw się przestraszyłam, ale potem pomyślałam, że przecież już kiedyś miałam gastroskopię i nie była taka straszna, więc postanowiłam się rozluźnić i jakoś to znieść. Pamiętam, że dziwiłam się, że mogę przełykać ślinę, ale też nie byłam pewna, czy sonda już dotarła do żołądka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz