Skoro już mam nową, płaską podłogę, zamierzam ułożyć puzzle, wiec udałam się do ciotki, mieszkającej na wsi, z zapytaniem czy mogłaby oddać mi kilka pudełek z tych co jej dałam. Zresztą i tak widziałam kawałki puzzli w ich śmieciach, więc wywnioskowałam, że raczej nie układają ich. Niestety za każdym razem kiedy chciałam zabrać puzzle, jej syn dostawał ataku złości, jak dziecko po odebraniu zabawki. W każdym razie udało mi się zabrać moje najnowsze puzzle z 5 tysięcy kawałków.
Potem właziłam w podwórko jakiejś warszawskiej kamienicy, częściowo zrujnowanej, albo zapuszczonej. I nie zauważyłam tabliczki informującej o psie. Na szczęście pies okazał się być przyjazny i zamiast gryźć zaczął się łasić.
Potem szłam ulicą z Goofym i Myszką Miki, a przed nami szła ta animowana krowa, bodajże Anabela. I mówiliśmy, że z niej żadne mięso, tylko kebabka i wiedzieliśmy, że zaraz się zakochana rzuci na Goofiego,co też uczyniła.
Przez większość snu przewijał się motyw dziecka w kacie. Siedzi sobie jakaś skulona postać, a jak rzucę na nią okiem to podnosi głowę i okazuje się, że mordę ma wykrzywioną i paskudną jak grzech śmiertelny w listopadową noc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz