Szłam sobie ulicą w Socho. Kojarzyłam ją jako ulicę koło
mojej szkoły albo koło cmentarza. Geografia we śnie jest strasznie niezdyscyplinowana.
Spotkałam tam starszą panią, która mnie najwyraźniej znała, bo podeszła do mnie
i powiedziała, że już kiedyś ją rozbawiłam. Pogadałam z nią krótko i poszłam
sobie dalej, bo nie chciałam się spóźnić.
Potem byłam w zamku z kamienia, szarego bodajże. Szliśmy
grupą i nieśliśmy hobbita w małej klatce. Po jakimś czasie go wypuściłam, a
ktoś zażartował, że trzeba je wypuszczać pojedynczo. Potem oczywiście się
oddzielił od grupy i zgubił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz