Najpierw śnił mi się człowiek mieszkający w lesie. Posiadał
on coś w rodzaju platformy z drzew. Platforma była okrągła, wsparta na czterech
żywych, chodzących pniach drzew. Platforma służyła do wyścigów konnych. Konie
biegały po niej dookoła i jestem pewna, że widziałam jakiś ogień wokół nich. Na
moich oczach po wyścigu, platforma odbiegła do lasu.
Człowiek z lasu miał problem bo w sam zamienił się w drzewo.
Patrzyłam jak leży na chodniku, wielki jak drzewo, jego skóra jak kora, a
ludzie atakują go włóczniami. Zastanawiałam się czy go to boli. Miał ludzkie
kształty, ale liście zamiast włosów i korę na twarzy.
Dowiedziałam się, że mam lekcje i jestem spóźniona. Weszłam
do klasy i od razu zauważyłam, że ludzie mnie nie lubią. Wszyscy patrzyli na
mnie wrogo, miałam się przejąć, ale wzruszyłam ramionami i usiadłam w ławce
obok byczka, który gapił się na mnie złośliwie. Na przerwie podeszłam do grupki
uczniów i wdałam się w z nimi w dyskusję. Pamiętam jak jeden z nich
rozzłoszczony powiedział „ Człowiek ma wszystko” a ja odpowiedziałam „wiecie,
że 1 na 3 osoby zapada na raka, co oznacza, że jak jest tu nas troje, to jedno
z nas będzie miało raka?” , a oni popatrzyli po sobie i ich nastawienie do mnie
zmieniło się.
Śniło mi się też chodzenie po mieście w ładny letni weekend.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz