Strony

środa, 27 marca 2013

maszyna do niszczenia i Brad Pitt

Byłam w domu dawnej przyjaciółki, z którą teraz nie rozmawiam.  Zaprosiła mnie, żeby mi coś pokazać. Jej kamienica stała naprzeciwko innej, starej i popadającej w ruinę. Pogoda była kiepska i chyba padało. 
Przed kamienicą leżała góra wywalonych mebli. Zastanawiałam się jak tyle mebli się może marnować. W oknach pustych mieszkań też było widać pozostawione samym sobie przedmioty takie jak np wiszące ubrania. W jej domu znalazłam również sporo starych mebli, wręcz antyków, które np robiły za stół garażowy. Ewidentnie marnowały się. 
Wspominała też coś o oknach. Zapytałam się jej, zdaje się, czy się nadal nie otwierają, a ona odpowiedziała, że otwierają się, ale nie da się ich potem zamknąć, ze względu na wypaczające się framugi. Zdziwiło mnie to, że okna wyglądały na nowe. 
Zawołała mnie, żeby mi coś pokazać. Szłyśmy ulicą rozmawiając o tym, jak mogę się dostać szybko na wieżę Eiffla, samolotem przed Ottawę. Zdaje się, że wybierałam się tam z okazji moich urodzin.
Wreszcie stanęliśmy przed kamienicą i spotkaliśmy się z emerytami z tego drugiego budynku. Tego zrujnowanego  Kiedy patrzyłam na niego pierwszy raz, myślałam, że jest całkiem pusty, chociaż świeciło się światło w jednym, samotnym oknie. Teraz okazało się, że mieszkało tam sporo ludzi i oni wszyscy wyszli żeby zaprotestować. 
I wtedy pojawił się Brad Pitt.Wmieszał się w tłum. Nawet zamieniłam z nim słowo czy dwa. Nie byłam jakoś specjalnie podekscytowana, ale kiedy na przystanku autobusowym koło nas pojawił się mój dawny kolega, byłam dumna, że zobaczy, jak to osobiście znam sławnego aktora.
Aktor, jak się okazało, przyjechał na zdjęcia do filmu. Reżyser kazał nam - obsadzie ćwiczyć scenę gdzie konna policja rozpędza demonstrantów. Ludzie uczyli konie jak mają stawać dęba, tańczyć i tupać, żeby w filmie mogły straszyć demonstrantów. Wydało mi się dziwne, że konie jakich używaliśmy były bardzo rasowe i policja konna w życiu by takich nie miała, ale zignorowałam.
Grunt, że wśród demonstrantów była jedna ciapa, której koń, a jak się okazało później jamnik wywołał panikę. Wszystkie rumaki się spłoszyły, uprzęże się poplątały i konie jak jeden zwierz zwaliły się na wierzgającą i rżącą kupę. Jamnik rozbawiony gdzieś pobiegł, a facet za nim. Reżyser był naturalnie wściekły.
W następnej scenie mieliśmy grać wewnątrz tej starej kamienicy. Nasze tupanie wyraźnie nią trzęsło. Brad wpadł w kłopoty ponieważ zaczął zsuwać się do wlotu maszyny stojącej w piwnicy. Maszyna była czymś w rodzaju niszczarki i mogła go przemielić na kotlet. Na szczęście ten ciapowaty aktor uratował go. On też wisiał nad wlotem, ale kopniakiem odsunął rurę, a potem zeskoczył na podłogę.
Brad był oczywiście niezmiernie wdzięczny ale reżyser i tak zwolnił ciapę. Dziewczyna ciapy na odchodnym podniosła spódnicę i pokazała wielkiego, spuchniętego siniaka na nodze. Tak na wysokości podwiązki. Zdaje się, że za podwiązkę powinna była być wetknięta warząchew, ale gdzieś zginęła. Jak się potem okazało znalazły ją i zaciągnęły do swojej nory-mieszkania, myszy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz