Strony

poniedziałek, 7 maja 2012

odcinek milion dwieście dziesiaty


Dziś śniło mi się skrzyżowanie sesji w bajkę z brazylijską telenowelą.

Zaczęło się od wycieczki w góry na której matka uparła się żeby jeść śniadanie na szczycie, a ja ze szczytu spadłam i trzeba mnie było ratować. Ojciec był jakimś bossem narkotykowym i zabraniał mi się spotykać z piłkarzem o imieniu Raul. Miałam brata, który przepijał rodzinny majątek najdroższymi wódami jakie znalazł, ale ojciec wolał oszczędzać na mnie niż na nim. Miałam koleżankę proponującą mi seks i umieszczenie filmiku na you tube. Gadałam przez sen tajemnicze kwestie,. Byłyśmy w zoo oglądać wilki, sowy, borsuki i gołębie i zbierać pierze. Część tego było odgrywane na scenie w teatrze, widzowie klaskali zachwyceni. Skończyło się znienacka, jak na serial przystało – napisami i muzyką końcową.

A gdzieś po drodze była scena jak ktoś wyciąga w nocy z osiedla jakiegoś chłopaka, żeby go uratować, bo reszta facetów ma umrzeć. Typowe przejęcie interesu przez inny gang. Ojca tego chłopaka i innych bossów złapali i powiesili za nogi wśród głodnych świń. I był tam nowy bossu. Chłopak powiedział do tego kto go uratował „mówiłeś, że ten jest dobry”, a on na to „klamałem”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz