środa, 16 maja 2012
naczynia proszę oddawac do okienka
Dotarłam na Pragę, na zrujnowane podwórko gdzie siedziała masa ludzi przed jakimś lokalem. Lokal okazał się być na tyle popularny, że pozwalali ci do niego wejść tylko pod specjalnymi warunkami. Pić i jeść mogłeś na dworze. Spotkałam tam nie wiedzieć czemu W. Był na tyle uprzejmy, że przyniósł mi drina, a potem jak odniosłam kielicha do okienka na brudne naczynia dogadał się z gościem na bramce, żebym mogła wejść do środka obejrzeć ręce. Weszłam – ręce okazały się być rzeźbami, zdaje sie jakiś artysta tu sprzedawał swoje prace. Zaproponowali mi jakąś w prezencie, ale był problem, bo nie było rzeźby kota. Omal nie wzięłam pięknej muszli w srebrze, ale była bardzo delikatna więc wolałam jej nie ruszać. Potem powiedziałam właścicielom, że idzie wojna i dostałam więcej rzeczy, bo uznali, że nie zabiorą wszystkiego uciekając.
Potem przekonywałam rodzinę lokalnych gangsterów, żeby założyli tu gabinet masażu i odpierałam zarzuty, że przecież nie będą musieli wcale jeździć do klientów, bo Praga nie jest aż taka zła i klienci naprawdę mogą przyjeżdżać tutaj i nikt ich nie zje.
a ciekawostka – kiedy się obudziłam zdałam sobie sprawę że coś nad czym kombinowałam cały sen jest substancją nie rzeczą. Takie oświecenia małe, szkoda, że nie pamiętam o co chodziło
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz