Stałam na starym cmentarzu z omszałymi nagrobkami, chyba
było święto zmarłych, bo ludzie sprzątali groby. Nagle zauważyłam jakieś
zamieszanie. Jego przyczyną okazał się bezdomny, który krzyczał coś i ścisnął swoją
dłoń, dwa palce od końca były sine całkowicie. Nie wiem czy nie były wykręcone
lub złamane, albo złamany nadgarstek. Do tego bezdomny był agresywny. Uznałam,
że czas zadzwonić po policję, ale oczywiście nie mogłam się dodzwonić.
Pobiegłam do kaplicy i usiłowałam przekonać administratorkę cmentarza, że
trzeba coś zrobić. Nie wyglądała na przekonaną. Do tego bezdomny zaczął biec w
naszą stronę i wyciągnął brzytwę. Spodziewałam się, że nas zaatakuje, ale
zamiast tego pociął sobie żyły na drugiej ręce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz