Jakaś kobieta sfałszowała wybory dodając 150 głosów i
wybrała Obamę na burmistrza. Przyznała się do tego oszustwa, ale wyglądało, że
o ile ona za to beknie to Barak zostanie i musi się starać jak może. Idea była
taka, że zły środek miał prowadzić do dobrego celu i chociaż smutna kobita
była, to wydawała się zadowolona z wyniku wyborów.
Potem pojawiła się scena plażowa jak ktoś się odwraca, a ja
zamierzałam go pocałować, w świetle zachodzącego słońca, na tle fal. I wtedy
pojawia się mój ojciec, budzi mnie, okazuje się, że jestem w domu u rodziców, w
swoim pokoju na poddaszu, we własnym łóżku, a on mi tu stoi nade mną i nawija,
ze Chińczycy są dziwni, następnie przykleja sobie folę i twarzy i udaje Koreańczyka
a wreszcie stwierdza, że został ambasadorem Grecji i mam mu podawać listwy, bo coś buduje.
Byłam lekko wkurzona, bo sen miał być erotyczny, a nie
budowlany. Moje tłumaczenia, że przecież mam urlop i chcę spać, oraz że nawet Chińczycy
nie lubią jak ich budzić spełzły na niczym. Nawet przyszedł z listwami pod
pachą. Na szczęście mama kazała mu zostawić mnie w spokoju. Ale we śnie już nie
udało mi się usnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz