Pamiętam, że szłam w towarzystwie jakiegoś mężczyzny i doszliśmy do kwadratowego placu, wzdłuż którego boków biegły kamienne wsuwane postumenty z numerami. Rozstawiłam ludzi tak, żeby się wsunęły. Wtedy na mężczyźnie wylądowała wielka kamienna piramida. Zrobiłam to specjalnie. Upadek piramidy odsłonił zaginiony fotel Sherlocka Holmsa, nieco poobdzierany, ale wciąż cały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz