Strony

piątek, 12 kwietnia 2013

Waldemar

Współpracowałam z koterią i po nocach szlajałam się po mieście dokarmiając i łapiąc koty.Wymacywałam, czy są kastrowane, a jak były to wypuszczałam. Właście wymacałam u jednego jaja i miałam go zapakować do klatki, kiedy zemdlałam, a obudziłam się z planszą gry komputerowej przed oczyma. W grze było się na przykład królową angielską, ale gołą i wykastrowaną. A gdzieś w tle było hasło "My tu do nich z dobrym słowem, a oni z Goleniowem". Taka dziwna akcja przytrafiła mi się dwa razy, zanim mi ktoś wyjaśnił, że koteria ma wrogów. Nie popierają kastrowania, bo uważają, że to nieludzkie, ale wolą usypianie. Dlatego napadają na nas i zabierają nam koty, wywożą i usypiają. Uświadomiłam sobie z przerażeniem, że wszystkie złapane koty są już martwe i że przecież ze mną był kot Waldemar, który był mój własny ale wychodzący. Zaczęłam biegać i szukać go, na szczęście okazało się, że był zaczipowany więc nie został uśpiony. Złapałam go na ręce i z radością pobiegłam do koterii pokazać, że Waldek żyje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz