Miałam wypróbować maszynę do analizy snów. Trzeba było stanąć na klapie, pomyśleć o dwóch konkretnych snach, a maszyna miała coś zrobić, żebyś te sny zobaczył. Pomyślałam o snach, ale nie pamiętam o jakich. Nacisnęłam przycisk, a pode mną otworzyła się podłoga i spadłam tunelem do piwnicy. Zobaczyłam miotacz płomieni i sylwańskiego psa. W piwnicy leżały stare książki i stała tam kanapa. Generalnie w eksperymencie chodziło chyba o zobaczenie swojego wewnętrznego zwierzęcia. Wróciłam na górę przez zaśnieżony krajobraz pełen śliskich, oblodzonych odcinków i wyciągów narciarskich.
Pamiętam, że Robert trzymał w tej piwnicy jakiegoś węża i ludzie w ogóle tan pielęgnowali swoje zwierzęta. Chcieliśmy zrobić kawał Lordowi Vetinariemu, ale poznał, że coś knujemy. Kazał człowiekowi, który organizował kawał postawić kocią kuwetę z kupami i nasypać do niej karmy dla futrzaków, żeby mnie wywabić z ukrycia. Oczywiście wyszłam. Wydaje mi się, że zostałam nawet podrapana za uchem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz