Strony

czwartek, 4 kwietnia 2013

do dziury i autobusem, a do tego kępa Jezusów

Ciotka Halina miała synka, na oko może dwa latka, ale nie dbała o niego wcale. Goło biegał po mieszkaniu i ryczał. Na środku pokoju była dziura i omal do tej dziury nie wpadł. Moja mama złapała go za rękę w ostatniej chwili. W ogóle sino-fioletowy był jakiś, a ciotka zamiast się martwić o niego zaczęła na niego krzyczeć tylko.

Pamiętam też, że wyszłam przed dom na wsi i patrzę, a tam stoi klomb, otoczony kamieniami, a zamiast klomby jest ustawiona kępa figur Jezusa. Dostawiłam zgodnie z tradycją swoja i poszłam sobie.

Wsiadłam do autobusu i podjechałam kawałek po czym zorientowałam się, że to zupełnie nie ta linia i żeby trafić na miejsce gdzie mogę się przesiąść musiałabym zatoczyć koło i przejechać przez pętlę. Niestety zamiast kierować się rozsądkiem i pojechać na tą pętlę, wysiadłam w połowie drogi. Myślałam, że to jeden przystanek, ale jak zaczęłam iść w kierunku, który wydawał mi się właściwy, okazało się, że wcale nie dochodzę nigdzie, bo tylko jakaś dzicz i małe miasteczko po drodze. Pytałam ludzi o drogę trzy razy. Za każdym razem wskazywali mi tą samą drogę, ale ja zmęczona i zła rezygnowałam po tym jak docierałam do leśnej szutrówki. Wiedziałam, że tędy nie jechałam i nie mogłam zrozumieć jak to może być właściwa droga.
Podgryzłam sobie nieco pumperniklowatego chleba i dzięki temu chyba tylko nie padłam z głodu po drodze.
Wreszcie o dziwo trafiłam na właściwy przystanek, a na nim na autobus 136, który co prawda nie jedzie do mnie, ale wiem gdzie jedzie więc znalazłam wyjście z sytuacji. I o dziwo znalazłam w nim miejsce siedzące.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz