Strony

środa, 17 kwietnia 2013

nie zadzieraj z kapłanką


Pomieszczenie było wyłożone drewnianymi panelami, w kolorze miodu. Miało taras z widokiem na miasto, gdzie wroga armia spędziła właśnie mieszkańców i oddawała ich swojemu bogu. Nic drastycznego, nie ofiara, ale poświęcenie. Jeżeli kiedyś umrą to ich dusze będą należeć do tego właśnie boga. Poza tym zmienili kolor na złocisty.
W zasadzie ja też noszę złotą zbroję i podobne mają na sobie dwie kobiety, które właśnie opuściły pokój, żeby walczyć z najeźdźcami w korytarzach zamku. Wiem, że już ich nie zobaczę, właściwie ta walka nie ma sensu, ale w sytuacji oblężenia, co ma?
Przez taras wpadają do pokoju żołnierze i arcykapłanka wroga. Zabijam ich oczywiście, nie jest to łatwe, ale w końcu jestem królową więc mam pewne umiejętności. Co do kapłanki nie jestem pewna czy zginęła, ale taras jest pusty więc chyba tak.
Postanawiam opuścić pokój, jakoś tak głupio zabarykadować się tu i odpierać kolejne bezsensowne ataki. Liczę na ukryte przejścia, których pełno jest w pałacu. Niestety łatwiej powiedzieć niż wykonać. Pałac jest labiryntem drewnianych paneli i gubię drogę, nie mogę znaleźć żadnego wejścia do ukrytych pomieszczeń, wreszcie przypadam do ściany z nadzieją, że magicznie odnajdę wejście. Możeby i się udało, gdybym nie miała przy sobie noża należącego do kapłanki. Namierzyła jego ślad energetyczny i znalazła mnie od razu.  Jednak nie zginęła, szkoda.
Wygląda na to, że ma do mnie pretensje o to, że kiedyś byłam taka jak ona, a teraz zrezygnowałam z bycia wredną suką. Wleką mnie do lochu, ale wychowanie zobowiązuje więc przy okazji konwersujemy sobie o kuchni. Kapłanka jest oczywiście kanibalką, ja też kiedyś byłam, ale zmieniłam obyczaje. Ona nie może uwierzyć, że od dawna nie próbowałam mięsa z trola, ale przecież one są świadome i nie należy ich jeść. Poleciłam jej potrawę, która jest super, ale kucharz musi uważać ponieważ jeden zły ruch i sos staje się trujacy. Oczywiście w trakcie rozmowy ona zaczyna tortury.
W sumie nie mogę powiedzieć, żeby to było znęcanie się, po prostu małym świderkiem wkłuwa mi się w kręgosłup. Nawet nie bardzo bolało, ale za to nagle znajduję się na polu bitwy przed jakąś bramą, otoczona wrogimi ludźmi. No tak, halucynacja, kapłanka chce sprawdzić, czy postawiona w takiej kuszącej sytuacji znów zacznę zabijać i zjadać ludzi. No więc nie zaczęłam
Pewnie dlatego jestem teraz w lochu, a nawet nie w lochu, ale na wysepce zesłańców. Po trzech latach nauczyłam się tu korzystać ze zmysłów inaczej niż inni. Czuję więcej dotykiem, ale kiedy już jestem podniesiona na duchu okazuje się, że wcale nie minęło 3 lata ale zaledwie 5 dni. Tak naprawdę wyspa jest halucynacją. To niebieskie wieczorne niebo i szmaragdowa trawa, na które patrzę to tylko złudzenia. Więzienie w mojej głowie. Moje ciało za to klęczy na kamieniach w jakimś lochu, podwieszone za ręce na solidnych łańcuchach. Nawet nie chcę wiedzieć w jakim jest stanie.
W sumie dobrze, że nie spróbowałam ucieczki, byłabym rozczarowana jeszcze bardziej. Obserwowałam właśnie rudego kota, kręcącego się po peronie obok pociągu, kiedy podszedł do mnie ten mężczyzna i zapytał, czy zamierzam z nim uciec. Odpowiedziałam, że o ile nie ma się milionowej armii na podorędziu to ucieczka kapłance nie jest dobrym pomysłem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz