Śniłam miejscowość, w której mieszkał pewien mężczyzna w
średnim wieku. Powiedziałabym, że szeryf albo sędzia. Do tej miejscowości
przyjechał inny mężczyzna z synem, który miał około 10 lat. Przywieźli ze sobą
magiczny nóż, co było błędem, bo bohater snu był opętany manią. Ktoś kiedyś
użył innego magicznego noża albo miecza, do czegoś złego. Teraz gość z
wściekłością tropi wszelkie magiczne noże. Więc mężczyzna z synem postanowili w
nocy zakopać ten nóż w lesie. Widziałam ich sylwetki w świetle księżyca kiedy
zakopywali narzędzie. Niestety zostali złapani i aresztowani.
W sądzie na rozprawie pytano o coś syna, a on bardzo
rezolutnie odpowiadał. Nie spodobało się to maniakowi, kazał mu podciągnąć
koszulkę i chlastnął go batem przez plecy.Wtedy jedna ze starszych kobiet
powiedziała, że rozprawa nie ma sensu, bo nie może zmusić nikogo do zabicia
własnego dziecka, a oskarżeni są wnukami kogoś z ich miejscowości. Maniak wpadł
we wściekłość i postanowił , że przetrzyma ich do czasu zakończenia śledztwa.
Kobieta spokojnym głosem odpowiedziała, że są też spokrewnieni z kimś innym
więc też nie znajdzie nikogo, kto by ich skrzywdził.
Jakiś inny mężczyzna skomentował, że nic dziwnego, że on się
tak zachowuje, bo jest opętany poczuciem obowiązku i wpadł w amok. Spojrzałam
na niego i faktycznie zobaczyłam, że ma niebieska twarz i oczy mu lśnią. Ze
złości aż zrobił się niebieski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz