W sytuacji zagrożenia powinniśmy byli wszyscy uciec, ale ktoś jednak wybrał zjechanie na dół i uratowanie dzieła sztuki. W zasadzie to ciężko było wybrać dzieło do ratowania. Drzwi się zapadały grożąc odcięciem całego podziemnego kompleksu muzealnego. Mężczyzna zjechał w dół na platformie i odtąd to ja byłam na jego miejscu.
Kobieta, która ze mną była wskazała mi na posąg kabira w szpiczastej czapie. Wyglądał jak wielka krzyżówka ruskiej babki ze złotym krasnoludkiem. Minęłam go i przeszłam przez salę gdzie uczestnicy bankietu spokojnie popijali sobie drinki i dyskutowali o sztuce. Jeszcze nie zdawali sobie sprawy, że są odcięci. Wiedziałam, że ich się ewakuować nie da więc pobiegłam dalej i znalazłam złotą łopatę.
Trzonek był zwykły, drewniany, ale zasadnicza część była wykonana z misternie rzeźbionego złota. Wkrótce okazało się, że nie tylko ja chcę zdobyć te narzędzie. Jakiś satanista/demon/choleragowieco też chciał ja mieć, albowiem była to ni mniej ni więcej łopata szatańska o potężnej demonicznej mocy.
Goniłam tego choleragowieca z łopatą w ręku, a on uciekał sobie przede mną, ze śmiechem na ustach, skocznie niczym gazela i to w dodatku pomykał po zielonych wzgórzach, których jako żywo nie powinno być w lochu. Uciekając wsadził komuś w oko ołówek, a ołówek oczywiście też nie był zwykły. To był magiczny ołówek krzywego spojrzenia. Spojrzenie owo powodowało, że człowiek ulegał wykrzywieniu w czasoprzestrzeni i rozerwaniu w wyniku tego zakrzywienia.
Nie grało mi to nieco, bo skoro on chciał szatańską łopatę, to po co ja go z nią gonię?
Wtedy role się odwróciły. Zaczęłam uciekać i wpadłam do domu gdzie pojawiła się jakaś para dorosłych. Nie wydaje mi się żebym we śnie była dzieckiem, ale to zdecydowanie byli dorośli. Miałam nadzieję, że w tym domu, z drewnianymi, kręconymi schodami i wyglądającym tak swojsko, w dodatku przy ludziach, dziad mi nic nie zrobi. Myliłam się, zabił tych ludzi i gonił mnie dalej. Gdzieś po drodze ja mu też wsadziłam w oko ten ołówek od krzywego spojrzenia.
Niestety nie pamiętam końca snu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz