Rzecz działa się w bajkowym królestwie, a ja byłam królewną. Pewnie dlatego było mnie stać na wynajęcia fachowca, żeby przeniósł moje akwarium na górne piętro i je ładnie zagospodarował. Król się zgodził, ale o dziwo, kiedy już weszliśmy na górę spotkaliśmy królową, która złośliwie oświadczyła, że obawiała się, że światło akwarium będzie ludzi razić i zgłosiła nasza sprawę do rady miejskiej. Rada przyznała jej rację i akwarium nie będzie mogło stać na górze, a zamiast niego będzie szkoła. Nadęła się z zadowolenia jaka to ona nie jest genialna, ale zaraz okazało się, że jej pomysł był mega głupi. Szkoła oznaczała wpuszczenie obcych na nasz teren. Architekt z rady miasta rozejrzał się z wieży, zobaczył główną aleję prowadzącą do pałacu i zapytał czy to teren prywatny. Nie był więc architekt rozstawił się tam ze swoją drewnianą budą, szpecąc krajobraz. Zaraz za nim rozstawili się inni, zaczęli z nami mieszkać, wyjadać nam jedzenie, wstawiać swoje lodówki i łazić po domu. Król ich wyrzucał na kopach ale oni wracali, bo przecież nie wolno wywalać człowieka z jego domu.
Wreszcie wzięliśmy ich podstępem. Rozpuściliśmy pogłoski, że w okolicy grasują smoki i Indianie. Od razu się wszyscy wynieśli. Raz na jakiś czas łapaliśmy tylko jakiegoś ludka, przebieraliśmy za smoka i ganialiśmy po okolicy żeby uwiarygodnić plotkę.
Niestety miejsca dla akwarium nie znalazłam. :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz