Strony

wtorek, 30 kwietnia 2013

manuale


W jaskini siedziały elementale, wielkie kamieniste, z grubsza ciosane i wrogo nastawione elementale. Bycie napastowanym przez ziemnego elementala nie należy do przyjemności. Miałam mega szczęście, że ktoś, nie pamiętam czy ja czy one wpadły na to, że rytuał z podręcznika rpg do Maga, można wykorzystać do uzyskania Równowagi. Takiej przez duże R. Fizycznie objawiło się to czymś w rodzaju magicznego bąka, ze świetlista osią, zrobionego z małych światełek i kamyków. Energetycznie rytuał ziemi dawał poczucie niesamowitego spokoju w świecie pełnym zawirowań i zakotwiczenia w źródle niewypowiedzianej mocy. Pewnie dlatego goniły mnie kiedy uciekałam z książką zawierającą opis rytuału. Każdy by coś takiego chciał. Bezpośrednie podłączenie do mocy.
Łącznie uzbierałam trzy takie manuale, owinięte w skórę. Manual ognia, wody i ziemi, nie udało mi się położyć łap na manualu powietrza. I tak z tymi trzema miałam co niemiara kłopotów. Każdy chciał mi go zabrać, w tym Sen. Zpersonifikowany nawiasem mówiąc. Sen chociaż mógł mnie dorwać kiedy śniłam, nie zrobił tego, natomiast obrzydzał mi życie na jawie domagając się manuali i usiłując mi je odebrać. Byłam zmęczona więc kiedy raz miałam okazje je na chwile zostawić, natychmiast z niej skorzystałam.
A było to tak – nocowałam w dużym pokoju u babci, kiedy wpadł chrzestny. Wyglądało na to, że normalnie to on tam śpi i będę musiała się wynieść. Udawanie, że nie wiem o co chodzi nie zadziałało, więc zostawiłam go tam i przeniosłam się do swojego łóżka. Manuale zostały w jaskini na półce skalne, która jednocześnie była w jego pokoju, w kamienicy, który jednocześnie był domem rodziców.
W dzień moją uwagę zwróciły krzyki i dym na niebie. Ludzie pokazywali sobie palcami znak pożaru. Pobiegłam tam, pełna złych przeczuć i oczywiście okazało się, że pali się ta kamienica, w której zostawiłam manuale. Wbiegłam po białych, kręconych schodach na jakąś wieżyczkę i znalazłam się naprzeciwko wieżyczki na dachu kamienicy. Przez okno widziałam skalną półkę i moje manuale, do których zbliżał się ogień. Sięgnęłam po nie kiedy pojawił się stwór.
Był zrobiony z ciemności i dymu,  miał długie, chude ręce i nogi i był dużo wyższy ode mnie. Sięgnął po manuale, a ja wiedząc, że nie pokonam go siłą fizyczną, postanowiłam zdać się na siłę woli. Wrzasnęłam „stój!” i prawie zadziałało. Żeby wzmocnić efekt, skupiłam się mocno i krzyczałam „see me, hear me, listen to me, hear my words” i ta inkantacja zadziałała. Stwór zatrzymał sie i powiedział „ jeżeli oddasz mi manual ognia, ugaszę pożar”. Zdałam sobie sprawę, że w środku jest babcia i chrzestny, ale wiedziałam też, że oddanie manuala będzie niemądre. Wtedy się obudziłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz