niedziela, 23 marca 2014
rytuał
Musiałam przywrócić słońce, a to było niemożliwe. Mimo to wykonywałam kolejne kroki rytuału i jak na razie szło dobrze. Wreszcie zaczęła się ostatnia faza, w której mgliście sobie zdawałam sprawę, że być może zginę jako ofiara. Musiałam złożyć dłonie tak, żeby kciuki i palce wskazujące tworzyły koło, zanurzyć je w wodzie, dmuchnąć w błonę powstała z wody, pomiędzy palcami i zrobić dwie takie jakby bańki mydlane. Potem siłą woli skierować przez nie słońce na diament, zawieszony w powietrzu. Tak powiedziała mi babcia, ale niestety wymagało to skupienia, a ona nie chciała wyjść z pokoju i wreszcie mnie zdekoncentrowała tak, że bańki pękły. Potem już nie umiałam zrobić nowych.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz