Strony

czwartek, 6 marca 2014

kula, spodnie, rzeźba i miecz.

W domu znajdowały się trzy artefakty – nieprzyzwoita rzeźba, spodnie i miecz. A ja udając przewodnika wycieczki, co samo w sobie było wyzwaniem, zamierzałam je dla pokazówki, ukraść.  Najpierw odwracałam uwagę, byłam jedną z trzech sióstr mieszkających w domu i usiadłam z pozostałymi, żeby poobmawiać ojca. Mówiłam, jaką on nieprzyzwoitą rzeźbę trzyma w łazience, żeby na nią patrzeć. Rzeźba była raczej płaskorzeźbą, wykonaną w zielonym kamieniu i przedstawiała nagiego mężczyznę z wielkim penisem, do tego była pozłacana.  Siostry jakoś nie wydawały się zbyt zbulwersowane, stwierdziły, że rzeźba wcale nie jest taka nieprzyzwoita. Potem wychodząc z domu, pokazałam im puste miejsce po mieczu, żeby się zorientować, że go zabrałam trzeba było patrzeć nie na miecz, ale na jego brakujący cień. Obiecałam im, że miecz jest ukryty gdzieś w przedpokoju i wyszłam.Miecz był ząbkowany jak piła do drewna.
 Po wyjściu złożyłam spodnie w kostkę, położyłam je na wycieraczce i zadzwoniłam do drzwi. Wyszła jedna z sióstr, zauważyła spodnie, zorientowała się, że je też udało mi się wynieść i była wściekła.
Ja natomiast zapakowałam wszystkie słodycze starszej pani, na dwukółkę, zacięłam konia z bata i odjechałam. Trochę mi było głupio, że staruszka idzie piechotą, ale w końcu to były jej bagaże, które wiozłam.

Potem byłam w fabryce i zastanawiałam się jak przenieść połówkę kuli z ołowiu. Była tak rozgrzana, że parzyła i pracownicy nie wiedzieli, jak się zabrać do ruszenia jej z miejsca. Nie było to łatwe, zwłaszcza, że zjadł ją Waldemar. W sumie nie wyglądało, jakby mu miała zaszkodzić, nie był nawet rozgrzany od niej. Ale tata wpadł na pomysł, że jednak lepiej kulę schłodzić i wrzucił Waldemara do zimnej wody. Waldek, o dziwo, nie zaprotestował, a nawet wydawał się zadowolony. Tata zasugerował, że od gorącej kuli mógłby dostać udaru cieplnego i zimna woda dobrze mu zrobiła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz