Po wyjściu złożyłam spodnie w kostkę, położyłam je na wycieraczce i zadzwoniłam do drzwi. Wyszła jedna z sióstr, zauważyła spodnie, zorientowała się, że je też udało mi się wynieść i była wściekła.
Ja natomiast zapakowałam wszystkie słodycze starszej pani, na dwukółkę, zacięłam konia z bata i odjechałam. Trochę mi było głupio, że staruszka idzie piechotą, ale w końcu to były jej bagaże, które wiozłam.
Potem byłam w fabryce i zastanawiałam się jak przenieść połówkę kuli z ołowiu. Była tak rozgrzana, że parzyła i pracownicy nie wiedzieli, jak się zabrać do ruszenia jej z miejsca. Nie było to łatwe, zwłaszcza, że zjadł ją Waldemar. W sumie nie wyglądało, jakby mu miała zaszkodzić, nie był nawet rozgrzany od niej. Ale tata wpadł na pomysł, że jednak lepiej kulę schłodzić i wrzucił Waldemara do zimnej wody. Waldek, o dziwo, nie zaprotestował, a nawet wydawał się zadowolony. Tata zasugerował, że od gorącej kuli mógłby dostać udaru cieplnego i zimna woda dobrze mu zrobiła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz