Strony

środa, 19 marca 2014

Muzeum Żydów

Dziś pojechałam z mamą do muzeum Żydów w Izraelu. Najpierw w autobusie miałam za złe mamie, że nie powiedziała mi, że siedzę tak,  że podwinęła mi się spódnica i bluzka. Ludzie się gapią, a ona nic.  Sama musiałam się zorientować.
Muzeum okazało się być wielkim gmachem, z kolumnami od frontu, zbudowanym z białego kamienia. Obiekt był silnie chroniony, bo terroryści często go napadali. Do tego stopnia, że na wystawie leżały szklane retorty, zakorkowane, które kiedyś zawierały bomby, użyte przez terrorystów. W ogóle eksponaty były zupełnie dziwnie dobrane. Na przykład jednym z nich był kawałek czarnego dżinsu, z kieszonkami. Jakiś człowiek przede mną zdjął go z postumentu, ale jednocześnie on tam został. Tak jakby się podzielił na dwa identyczne. Zrobiłam to samo i schowałam swój kawałek do kieszeni, mając poczucie, że kradnę. Innym eksponatem był talerzyk z kasza jęczmienną, który koleżanka zrzuciła na ziemię i odstawiała przepraszając. Nie potłukł się na szczęście. Do tego musiałam ochronie pokazać wszystko, co miałam w kieszeniach, podeszłam do nich i sama się uparłam, żeby im pokazać, co mam i że niczego nie wynoszę(oczywiście czarnego dżinsu nie pokazałam). Pokazałam nawet pojemniczek z sałatką śledziową. Strażnik, aż się wzdrygnął z obrzydzenia i powiedział, że przecież wiem, jak oni podchodzą do ryb ( w sensie, że są nieczyste) ale powiedziałam, że muszę pokazać zawartość kieszeni i tak.
Wreszcie Ania K. kupowała kubek z charakterystycznej ceramiki i ja dałam jej trochę euro,żeby też kupiła dla mnie. Nie wiem czy kosztował 1 dolar czy 11 euro, ale chciałam mieć pamiątkę. Kubki miały bardzo ładne kolory i Ania rozważała kupno dzbanuszka do kompletu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz