wtorek, 19 listopada 2013
kot mrożony
Stałam nad brzegiem rzeki i rozmawiałam z Marysią. Powiedziałam jej, że potrzebuję kota, a ona mi na to „to może weźmiesz tego” i zza pazuchy, a może z wody wyciągnęła kremowego kota, zamarzniętego na kamień. Pod pewnym kątem kot przypominał człowieka zawiniętego w bandaże, tak że widać mu było tylko oczy i usta. Zabrałam go do domu i odmroziłam, wyglądał dość nędznie i martwiłam się, że może zarazić czymś moich chłopaków. Na szczęście zmienił się w rybkę i mogłam go trzymać w oddzielnym akwarium. Moje koty wrzuciłam do drugiego akwarium, ponieważ też były rybami. Trochę się martwiłam, że woda może być za zimna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz