Moja podświadomość zirytowana przeciąganiem tego polowania na Red Johna, wygenerowała własne zakończenie.
Zaczęło się od tego, że dwóch wyględnych panów wyciągnęło bohatera (którym pozwoliłam sobie w tym wyśnionym odcinku być) z leja po wybuchu. Jeden pan przyjechał nawet na motorze, chyba żeby dodać sobie lansu. Poza mną wyciągnęli jakiegoś wąsacza, który okazał się być jednym z tych niewinnych podejrzanych. Niestety okazało się, że po wybuchu nie ma już niewinnych i bynajmniej nie dlatego, że wylecieli w powietrze. Po oględzinach właściciela wąsów okazało się, że na nim też wygenerowały się trzy kropki. Na pozostałych tak samo. Trzy kropki okazały się być zakaźne. Wybuch je rozniósł na pozostałych podejrzanych i z 3 zrobiło się 6. Pogadałam sobie z brunetką (która do tej pory była niewinna) i wyjaśniła mi, że teraz o cokolwiek ją psychol zapyta to ona mu powie. Więc koniec z kontaktami z nią.
Ale był też pewien plus sytuacji, w wyniku akcji w nasze ręce dostał się miniaturowy model okolicy, którym posługiwał się nasz morderca. Model był magiczny i cokolwiek się na nim zrobiło to się zdarzało naprawdę. Stąd się brała zdumiewająca skuteczność i wszechobecność red Johna. Nie byliśmy pewni, jak dokładnie działa ta makieta póki jakaś lama nie wylała na nią wody. To zaowocowało powodzią na terenie miasta. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam czarną wodę zalewająca ulicę. Było jej już po kostki. Powódź ustała dopiero, kiedy przechyliłam makietę i wylałam wodę. To jak się okazało było błędem. Psychol zobaczył nagłą powódź i równie nagłe osuszenie i zorientował się kto położył łapy na jego magicznym urządzeniu.
Śledztwo utkwiło w martwym punkcie, co mnie nie dziwiło, bo okazało się, że prowadzimy je nie jako policja, ale jako dzieci. Na szczęście dla nas, ktoś wyjrzał na dwór i doznał olśnienia. Za oknem, nad zboczem góry wisiało sobie bowiem, latające obswerwatorium. Było magiczne i leżało poza miastem, a tym samym spełniało warunki wymagane od kwatery magicznego psychopaty.
Ostrzegłam mojego smarkatego brata, żeby nie szedł szukać piasku na babki do lasu nad rzekę, bo wiedziałam, że morderca go porwie i wyruszyłam. Oczywiście smark poszedł i został porwany. Dla dalszej akcji nie miało to jednak znaczenia.
Weszłam do obserwatorium, które przypominało bardziej luksusowo i elegancko urządzone mieszkanie. Widać nauka dostawała niezłe dofinansowania. Psychopatę spotkałam w pokoju na górze. A właściwie to psychopatkę, bo okazała się to być blond babeczka. Siedziała na kanapie i chyba była gotowa na aresztowanie, bo przyprowadziła swoją adwokatkę (siedziała naprzeciwko niej). Oczywiście przed aresztowaniem musiała się pochwalić jaka to nie jest mądra.
A ja je wtedy na to, że nie mądra jest ale głupia. Zabija ludzi, według chuj wie jakich kryteriów, zapewne losowo, a potem maże po ścianach durne buźki. Oburzyła się i mówi, że wcale nie, bo ma wysokie IQ. A ja jej znów, że mam dupie jej IQ, i tak uważam, że jest idiotką. Wtedy zerwała się jej adwokatka i oburzona stwierdziła, że ona może potwierdzić, że Red John ma na wysokie IQ. Wydarłam się na nią, że może i Red John ma, ale ona nie, bo nie schwytała co mówię . IQ nie ma tu nic do rzeczy, można być debilem z wysokim IQ, a malowanie mord krwią na ścianie jest jak dla mnie oznaką debilizmu. I nie pomogło nawet wyjaśnienie Alberta Einsteina, który okazało się, był tam i siedział w fotelu. Albert też mówił o wysokim IQ, a ja wściekła dalej darłam się na tę morderczynię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz