Strony

środa, 6 listopada 2013

Golemy zabójcy

Przechodziłam przez most i minęłam kamienne lub gliniane figury po obu jego stronach. Były szare i z postawy przypominały nieco, pozbawioną twarzy sylwetkę statuetek Oskara. Były naturalnej wielkości i przedstawiały mężczyzn. Kiedy je minęłam poruszyły, zeszły z postumentów i poszły w tym samym kierunku co ja, ale szybciej. Minęły mnie więc i oddaliły się. Od tego się zaczęły problemy z golemami. Okazało się, że najpierw zabiły Olsona. Nie mam pojęcia kim jest Olson, ale ostatnio czytałam o Olsonie, w którymś z moich starych snów. Może to ten sam. Olson miał przy sobie przedmiot, który sprawiał, że go rozpoznawały jako potencjalną ofiarę. Dopadły go przy stole, kiedy siedział z boku, a naprzeciwko niego było wolne miejsce. Golem przyszedł, zajął miejsce tak, żeby widzieć Olsona z przodu i go zabił. To było jakieś święto, urodziny albo imieniny.
Potem nadeszła kolej na mnie. Przypięłam więc mój znak rozpoznawczy, złotą broszkę przedstawiającą salamandrę. Ktoś mnie ofuknął, że to głupie, bo przecież przez nią golemy mnie rozpoznają, ale ja wiedziałam, że muszę mieć tę broszkę, bo bez niej, jeżeli umrę to stracę duszę. A może po prostu stracę duszę. Generalnie brak broszki w momencie morderstwa był katastrofą. Za to na wszelko wypadek usiadłam na szczycie stołu, tak, że miejsce naprzeciwko mnie było zajęte. Co prawda były moje imieniny, ale żaden golem zabójca się nie pojawił, żeby mnie skrócić o głowę. Postulowano, że może powinnam czekać na urodziny, ale sen nie rozwiązał tej kwestii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz