Strony

piątek, 23 sierpnia 2013

wiochy i wilkołaki

Środek angielskiej wiochy, prawie jak z "Hot Fuzz". Mały pub z oknami z małych, kwadratowych  i pamiętających lepsze czasy szybek, ciasny i nieco ciemnawy. I w tym właśnie pubie dziennikarka oświadcza, że ona wszystko opowie, a wieśniacy na to, że po ich trupie, i że się nie wydostanie ze wsi nawet, nie wspominając o dotarciu do kogokolwiek z tym info. To jakie to było info mi umknęło, widać nie było to coś ważnego.
W każdym razie wsiadła w swój kabriolet i wyjechała z wiochy, tylko jakoś tak podejrzanie wolno, jakby hamowało ja powietrze. Chociaż nikt jej gonił, ale coś ewidentnie było nie tak. Wreszcie dotarła do mojego domu i weszła do pokoju, w którym odbywało się przyjęcie.
Na przyjęciu był obecny mieszkaniec owej wiochy i od razu zauważyłam, że aż mu się oczy świecą, żeby ją przechwycić i nie dać jej nic mi powiedzieć. Niestety mogła mówić tylko do mnie, a to dlatego, że tylko ja ja widziałam. Generalnie to dlatego, że była duchem, bo faktycznie ją ci wieśniacy zabili.
Żeby uniknąć ingerencji tego pana, z miejsca się wydarłam "Niech nikt się  nie rusza, ty też zostań na swoim miejscu!" - podziałało. Nikt się nie ruszył. Następnie wyprosiłam laskę do pokoju obok żeby z nią pogadać i opracowałyśmy plan.
Plan zrealizowałyśmy w ten sposób, że w przebraniu dwóch grubych gimnazjalistów wróciłyśmy do wiochy. Taszczyłyśmy złoty puchar, za Warszawskie zawody w łowieniu wilkołaków. Tępi chłopi nie chcieli nam wierzyć, że takie wyniki w ogóle można mieć, ale wyśmiałyśmy ich, że u nas w Warszawie to nie takie wilkołaki się ubijało i nas wpuścili.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz