Strony

niedziela, 4 sierpnia 2013

dotarlam

Hahahahha….wreszcie dotarłam. Nigdy wcześniej mi się nie udało. Zawsze utykałam gdzieś po drodze ale tym razem dotarłam. Do Ameryki oczywiście.
A było to tak. Nie wiedzieć czemu musiałam uciekać z kraju, pod pozorem szkolenia z pracy właśnie w Stanach.  Oczywiście żądna wrażeń ale geograficznie niedokształcona podświadomość wysłała mnie do Stanów przez Moskwę. A Moskwa wymagała jakiejś koszmarnej liczby dokumentów, z czego trzech najważniejszych, za którymi stało się godzinami, bo w ambasadzie tylko trzy panie miały kalkulator i umiały te dokumenty wypełnić. Dwa zdobyłam od razu, a o trzeci zamierzałam żebrać, bo trzeba było czekać do jutra, a jutro to ja już miałam lot.

Rodzina przy pakowaniu niewiele pomogła, głównie kręcili się pod nogami i nie umieli znaleźć tego co potrzebowałam. W ostatniej chwili zapakowałam jakieś książki Karola Maya, bo 12 godzin w samolocie może człowieka zanudzić na śmierć. Kupiłam sok, do wypicia  na miejscu, bo do samolotu i tak by mnie z nim nie wpuścili, popanikowałam w temacie wynajmu pokoju, kiedy się leci tak na przypał bez planu. Zdecydowałam, że rodzina ma wynająć moje mieszkanie, na koszty tegoż pokoju w Ameryce. I poleciałam.

W Ameryce zaczepiłam się w jakiś gospodarstwie rolnym, miejsca owszem dużo, ale jakoś atmosfera wiejska. Po jakimś czasie przeszłam test kurczaka, znaczy wypuścili kurczaka i patrzyli czy ukradnę. Nie ukradłam.

A potem stałam na stacji i mijały nas pociągi z wielkimi oknami, przez które widziałam luksus i rozpustę, łóżka gdzie najwyraźniej odbywały się orgie i cheerleaderki w cekinowych kostiumach pijące w barze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz