Strony

czwartek, 15 sierpnia 2013

kur Warszawa nie hoduje, ani kotów jeżeli już

Ktoś zdecydował się wykupić mi kurs medytacji. Prowadziła go jakaś egzaltowana laska, wiązało się to z machaniem rękoma, siadaniem na poduchach i ogólnie z uduchowioną atmosferą, która oczywiście momentalnie zaczęła mi działaś na nerwy. Urwałam się więc z kursu i wróciłam do Warszawy. W centrum napatoczyłam się na laskę, która w podskokach, rozkosznie uśmiechnięta, z miną idiotki biegała dookoła stojącego na światłach tramwaju "bawiąc" się z małym kotkiem. Kot znaczy się spierdalał pod tramwajem na drugą stronę, a ona za nim. I od nowa, on uciekał a ona za nim. 
Opierdzieliłam kretynkę, że nie może gonić kota pod tramwaj, bo to prosta droga do katastrofy. Przy okazji wyszło na jaw, że laska pracuje dla firmy marketingowej, która wynajęła bandę kotów od Pruszkowskiego Domu Tymczasowego, na parę dni. Po czym wypuściła te koty w centrum żeby sobie biegały i tworzyły rozkoszną atmosferę podczas kursu medytacji. Zaznaczam, że koty były wymagające opieki, czasami specjalnego karmienia, a ta kretynka puściła je luzem w centrum miasta. Żeby sobie biegały. Zastanawiałam się czy ich nie łapać, ale nie za bardzo wiedziałam jak. Kretynka zeznała, że autorem tego pomysłu był jej sąsiad. Wygląda na to, że uważała iż się ucieszę, że wszędzie dookoła kotki biegają. Obudziłam się tak wściekła, że jeszcze przeklinałam kiedy już otworzyłam oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz