Pamiętam, że zaczęłam sen od tego, że poprosiłam kogoś o zorganizowanie mi fotografa, który pstryknie mnie w fajnych ciuchach na różowym tle, żebym mogła oddać fotografie na wystawę. Pamiętam też, że pani fotografka miała przerwę.
Potem...
Pracowałam gdzieś w zupełnie nieznanej mi małej firmie, po drugiej stronie Wisły Okolica też mi nic nie mówiła. Niespecjalnie też wiedziałam, co właściwie robimy w tej placówce. Pewnego dania szef kazał przynieść nam do pracy 5 sztuk kasków ochronnych, nawiasem mówiąc produkowanych przez naszą firmę. Skąpiradło powinien był je zapewnić, a nie kazać nam je od siebie kupować.
W każdym razie grzecznie pojawiliśmy się w kaskach na głowach.
Stanęłam przy biurku i zaczęłam nalewać butanol do plastikowego pojemnika, z baterią czy butelką w środku. Niestety pojemnik stał w tak zabałaganionym miejscu, a w dodatku na czymś krzywym, że się przewrócił i spadł na ziemię. Co prawda chlapnął mi nieco butanolem na wargę po drodze, ale o dziwo na ziemi wylądował w pionie i nie przewrócił się.
Tego dnia wracałam z pracy i zwiedzałam okolicę. W pewnym momencie uliczka doprowadziła mnie na plac/podwórko otoczone kamienicami. Właściwie to wyglądało tak, jakby kiedyś w tym miejscy stała kamienica, ale została zburzona. Ceglane ściany dookoła nosiły ślady kul. Całość robiła spore wrażenie, niczym ceglany wąwóz, który nagle ukazuje się oczom idącego. Podwórko było położone nieco niżej niż uliczki dookoła, a w dół prowadziły wysokie, ceglane stopnie. Z góry widziałam robotników kopiących jakiś tunel w gliniastej ziemi i drugi tunel, prowadzący przez ścianę podwórka, nie wiadomo dokąd. Glina była mokra więc nie zachęcała mnie do zejścia tam. Spróbowałam poszukać innej drogi w znajome rejony, ale po dłuższym błąkaniu okazało się, że nie potrafię. Zadzwoniłam do koleżanki, a ona poinformowała mnie, że jedyną trasą jest ten tunel. To zarazem pamiątka po powstaniu, a jednocześnie ukłon władz miasta w stronę lubiących skróty mieszkańców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz