Prawdopodobnie na urlopie, z trzema dziewczynami. Z jedną w zasadzie prawie straciłam kontakt. Zwykle w moich studenckich na wyjazdach grywało się w RPG gdzie popadnie, w pociągach, w trasie w górach, po schroniskach. W tym śnie też mieliśmy zamiar grać ale dotarliśmy do restauracji i pomyślałyśmy, że parogodzinna sesja może nieco wkurzyć obsługę. Więc przyjaciółka zapytała kelnerki, czy możemy sobie tu siedzieć, pić kawę i gadać przez parę godzin, a kelnerka odparła, że i owszem. Rozsiadłyśmy się i grałyśmy spokojnie, kiedy nagle przylazło dwóch gości i zaczynają pytać czy znamy jakiegoś Olsona czy też Ofsona. Stwierdziłyśmy, że nie ale zauważyłam, że kiedy odpowiadałyśmy w środku trzech z nas pokazały się niebieskie kropki, a w jednej czerwona, co było oznaką kłamstwa. Facet, który pytał też zauważył, bo się wkurzył i rzucił na nas z sufitu. To z kolei wkurzyło mnie więc zatrzymałam go, chociaż nie pamiętam jak i zwymyślałam od idiotów. Przecież Olsonów to może być masa, nawet w tym miasteczku może byś ze czterech i jak niby mu się wydaje mamy załapać, o którego mu chodzi. Równie dobrze zresztą możemy nie pamiętać, że go znamy w ogóle. A tak poza tym, to znam Olsona, o którym pomyślała ta koleżanka, co skłamała i on chyba rozwozi warzywa w naszym mieście.
Rozwożenie warzyw chyba nie było tym co pasowało gościowi do jego idealnego Olsona, bo ustąpił wyraźnie skonsternowany. W dodatku zrobiło się jakoś zimniej, więc dziewczyny poszły się przebrać w coś cieplejszego, a kiedy wróciły okazało się, że dwie z nich wpasowały się we wspólne wdzianko i wyglądały teraz jak skrzyżowanie muffina z chromosomem. Nawet im powiedziałam, że wyglądają jak rybosom i wstydziłam się, że tak głupio mogłam pomylić chromosom z rybosomem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz