Strony

piątek, 5 lipca 2013

licze na licze

Stałam na ulicy i patrzyłam na bloki naprzeciwko. Kiedy ostatnio sprawdzałam, bloki były normalne, komunistyczne wielkopłytowce całe w odrapanym tynku. Teraz ktoś je usunął i zastąpił nowymi blokami, czyściutkimi, o nowoczesnym designie i ze szklanymi balkonami. Nie wiem po co, na każdym balkonie była przyśrubowana mosiężna tabliczka z numerkiem, chyba żeby lepiej można było się zorientować, gdzie jest szukane przez nas mieszkanie. Zastanawiałam się, co z tymi ludźmi, którzy świeżo wyremontowali sobie lokale, a potem ktoś przyszedł i wymienił cały blok.

Zwiedzałam klatkę i przy okazji pomagania sąsiadce z pod siedemnastki odkryłam, że ma psa i cztery koty, a ponieważ niedługo zaczyna remont i się wyprowadza, musi je wszystkie uśpić. Postanowiłam jej pomóc znaleźć chętnych opiekunów na te koty, a w ostateczności sama wziąć jednego. Nie wiedziałam, którego, ale cóż. W dodatku omal nie zapomniałam jej numeru mieszkania, na szczęście trafiłam tam jakoś ponownie.

Mijając wieżę ciśnień znalazłam dwa kontenery na śmieci, pełne książek. Prawdopodobnie wyrzucone z remontowanego mieszkania. Wybrałam sobie kilka lektur, zdaje się coś o kosmicznych bogach, taki Daniken. Książki były cienkie i miały białe, twarde okładki z jakimiś hieroglifami.

Wreszcie na końcu byłam jakimś przystojniachą, jak nic magiem i porywałam jakiegoś faceta, z jego mieszkania.  Nie wiem po co i nie znam, go, ale pamiętam, że miał ponaszywane skórzane łaty na łokciach wełnianego swetra.  W zasadzie to się nie bronił, raczej uciekał ze mną, więc nie wiem co to było za porwanie.
Cała akcja była stresująca  o tyle, że policja wiedziała co się święci i była na miejscu. Jakieś dwie umundurowane laseczki biegały za nami przez cały sen. My do dyspozycji mieliśmy tylko czar niewidzialności, chyba facet którym byłam, był dobry w te klocki i bezczelny w dodatku. Chodziliśmy niewidzialni po tym samym mieszkaniu co policja, oni nas szukali, my im schodziliśmy  z drogi. Prawie się udało, kiedy porywany zobaczył jakiegoś żuka i zaczął na głos go komentować, co przerwało zaklęcie na nim. Ja dałam dyla na klatkę schodową i wlazłam do czyjegoś mieszkania, policja za mną i dalejże przeszukiwać. Schowałam się w łazience, a jak się zaczęło robić gęsto, prześlizgnęłam się między dwoma gostkami na korytarz i potem na dwór. Przykucnęłam w trawie oparta o ścianę domu babci i ze źdźbłem w zębach czekałam w bezruchu. Policja przyszła, a policjantka najwyraźniej zdeterminowana mnie złowić zaczęła macać powietrze w poszukiwaniu mnie.  W pewnym momencie stała tuż przede mną i powiedziała „ha! Mam!” a ja nie wiedziałam, czy wpadłam czy ona blefuje. Pozostałam w bezruchu mając nadzieję, że jednak nie wie o mojej obecności. Machnęła ręką i złapała za źdźbło, które gryzłam, wyrwała mi je, ale na szczęście okazało się, że blefowała i trawkę złapała czysto przypadkiem. Przekonana, że znalazła tylko kępę zielska odeszła, a ja złapałam znów mojego porwanego i zwialiśmy.
Nie wiem po co zwialiśmy na cmentarz, w którym groby kojarzyły się ze starymi blokowymi garażami. Były popękanie i poniszczone. Tylko czekać, aż coś wylezie. Policja oczywiście za nami. Nie wiem co zrobiliśmy, ale w wyniku naszej manipulacji z jednego z grobów wygramolił się potężny licz i zaatakował policjantki. Już je miał ubić, bo zemdlały i leżały jak długie, kiedy mój bohater stanął na wysokości zadania, zastąpił złolowi drogę i używszy pieczęci ninja, złapał atakującego licza, jedną dłonią za pięść, drugą za mordę i to najwyraźniej zamknęło jakiś magiczny obwód. Licz z poczwary zrobił się liczem w wieku dziecięcym i to do tego stopnia niegroźnym, że zamiast standardowego glinianego dzbana do wiązania takich bytów, policjantki zapakowały go w naprędce przyniesiony słoik.
Przy czym okazało się, że po pierwsze są wdzięczne i nas tym razem nie zamkną, po drugie jedną znam bardzo dobrze z przeszłości, po trzecie najwyraźniej polowanie na upiory było moim zawodem zanim zaczęłam porywać ludzi. Porwany solidarnie oświadczył, że on tu z własnej woli jest i nie wnosi oskarżeń.

A na końcu odprawiliśmy rytuał przyzwania medium, ale nie wiem po co.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz