Stałam na ulicy i patrzyłam na bloki naprzeciwko.
Kiedy ostatnio sprawdzałam, bloki były normalne, komunistyczne wielkopłytowce
całe w odrapanym tynku. Teraz ktoś je usunął i zastąpił nowymi blokami, czyściutkimi,
o nowoczesnym designie i ze szklanymi balkonami. Nie wiem po co, na każdym
balkonie była przyśrubowana mosiężna tabliczka z numerkiem, chyba żeby lepiej
można było się zorientować, gdzie jest szukane przez nas mieszkanie.
Zastanawiałam się, co z tymi ludźmi, którzy świeżo wyremontowali sobie lokale,
a potem ktoś przyszedł i wymienił cały blok.
Zwiedzałam klatkę i przy okazji pomagania
sąsiadce z pod siedemnastki odkryłam, że ma psa i cztery koty, a ponieważ
niedługo zaczyna remont i się wyprowadza, musi je wszystkie uśpić. Postanowiłam
jej pomóc znaleźć chętnych opiekunów na te koty, a w ostateczności sama wziąć
jednego. Nie wiedziałam, którego, ale cóż. W dodatku omal nie zapomniałam jej
numeru mieszkania, na szczęście trafiłam tam jakoś ponownie.
Mijając wieżę ciśnień znalazłam dwa
kontenery na śmieci, pełne książek. Prawdopodobnie wyrzucone z remontowanego
mieszkania. Wybrałam sobie kilka lektur, zdaje się coś o kosmicznych bogach,
taki Daniken. Książki były cienkie i miały białe, twarde okładki z jakimiś
hieroglifami.
Wreszcie na końcu byłam jakimś
przystojniachą, jak nic magiem i porywałam jakiegoś faceta, z jego mieszkania. Nie wiem po co i nie znam, go, ale pamiętam,
że miał ponaszywane skórzane łaty na łokciach wełnianego swetra. W zasadzie to się nie bronił, raczej uciekał
ze mną, więc nie wiem co to było za porwanie.
Cała akcja była stresująca o tyle, że policja wiedziała co się święci i
była na miejscu. Jakieś dwie umundurowane laseczki biegały za nami przez cały
sen. My do dyspozycji mieliśmy tylko czar niewidzialności, chyba facet którym byłam,
był dobry w te klocki i bezczelny w dodatku. Chodziliśmy niewidzialni po tym
samym mieszkaniu co policja, oni nas szukali, my im schodziliśmy z drogi. Prawie się udało, kiedy porywany
zobaczył jakiegoś żuka i zaczął na głos go komentować, co przerwało zaklęcie na
nim. Ja dałam dyla na klatkę schodową i wlazłam do czyjegoś mieszkania, policja
za mną i dalejże przeszukiwać. Schowałam się w łazience, a jak się zaczęło
robić gęsto, prześlizgnęłam się między dwoma gostkami na korytarz i potem na
dwór. Przykucnęłam w trawie oparta o ścianę domu babci i ze źdźbłem w zębach
czekałam w bezruchu. Policja przyszła, a policjantka najwyraźniej zdeterminowana
mnie złowić zaczęła macać powietrze w poszukiwaniu mnie. W pewnym momencie stała tuż przede mną i
powiedziała „ha! Mam!” a ja nie wiedziałam, czy wpadłam czy ona blefuje. Pozostałam
w bezruchu mając nadzieję, że jednak nie wie o mojej obecności. Machnęła ręką i
złapała za źdźbło, które gryzłam, wyrwała mi je, ale na szczęście okazało się,
że blefowała i trawkę złapała czysto przypadkiem. Przekonana, że znalazła tylko
kępę zielska odeszła, a ja złapałam znów mojego porwanego i zwialiśmy.
Nie wiem po co zwialiśmy na cmentarz, w którym
groby kojarzyły się ze starymi blokowymi garażami. Były popękanie i
poniszczone. Tylko czekać, aż coś wylezie. Policja oczywiście za nami. Nie wiem
co zrobiliśmy, ale w wyniku naszej manipulacji z jednego z grobów wygramolił się
potężny licz i zaatakował policjantki. Już je miał ubić, bo zemdlały i leżały
jak długie, kiedy mój bohater stanął na wysokości zadania, zastąpił złolowi
drogę i używszy pieczęci ninja, złapał atakującego licza, jedną dłonią za
pięść, drugą za mordę i to najwyraźniej zamknęło jakiś magiczny obwód. Licz z
poczwary zrobił się liczem w wieku dziecięcym i to do tego stopnia niegroźnym,
że zamiast standardowego glinianego dzbana do wiązania takich bytów,
policjantki zapakowały go w naprędce przyniesiony słoik.
Przy czym okazało się, że po pierwsze są
wdzięczne i nas tym razem nie zamkną, po drugie jedną znam bardzo dobrze z
przeszłości, po trzecie najwyraźniej polowanie na upiory było moim zawodem
zanim zaczęłam porywać ludzi. Porwany solidarnie oświadczył, że on tu z własnej
woli jest i nie wnosi oskarżeń.
A na końcu odprawiliśmy rytuał przyzwania
medium, ale nie wiem po co.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz