Strony

czwartek, 18 lipca 2013

przeprowadzki

Nadeszła pora snu, wszyscy na open space rozłożyli swoją pościel na biurkach, ale ja mojego łóżka nie mogłam namierzyć, więc zwinęłam się w kłębek na pościelonym biurku koleżanki. Nie była zadowolona, bo strasznie się wierciłam. Wreszcie zirytowana zapytała, czy zamierzam tak całą noc się kręcić, ale zapewniłam ją, że tylko dopóki nie zejdzie mi silniczek. Wydawała się usatysfakcjonowana.

Nagle, kiedy już myślałam, że usnę zauważyłam, że koleżanka zniknęła. Wszyscy zniknęli, biurka stały puste. Przeszłam się do drugiego open space gdzie dowiedziałam się, że przed chwilą wpadł prezes i zarządził przeprowadzkę. Przeprowadzka wzięła się stąd, że sale po innej firmie w naszym budynku stoją wolne, a prezes musi je opłacać, więc trzeba je wykorzystać. IT przeniosło nas błyskawicznie, ale mało efektywnie. Nie potrafiłam jakoś po tej przeprowadzce zmontować blatu łóżka z desek, bo ewidentnie ich brakowało.
Do tego sala przypominała stare budownictwo w stylu szpitalnym, miała odrapane ściany, a w rogu wisiał zakamieniony zlew, a pod nim równie zakamieniony pisuar. I właśnie w tym rogu, naprzeciwko pisuaru stanęło moje biurko. W zasadzie pogodziłam się z faktem i nie przeszkadzało mi to bardzo.

Za to następnego dnia, kiedy rano pojawiłam się w pracy okazało się, że nastąpiła kolejna przeprowadzka.  Nie byłam pewna dokąd, więc złapałam Karola, a on najpierw w ataku dobrego humoru postraszył mnie, ze do Stanów, a potem zeznał, że przeprowadzamy się do tajemniczego czerwonego budynku niedaleko. Co ciekawe nasze biurka tę małą odległość pokonywały kołującym samolotem. Ja natomiast, ponieważ byłam spóźniona i nie dałam IT numerka mojego gniazdka dostałam karę. Moje biurko leciało jako ostatnie. To oznaczało, że dostanę jakieś badziewne miejsce.

Mało tego, gość od przeprowadzek strasznie margał, i nie przyjmował wyjaśnień, że nie mogłam dać numerka gniazdka IT bo przyszłam na ósmą. Musiałam pomagać mu znosić moje biurko po schodach, szłam jako pierwsza, kiedy powiedziałam, że on sobie nawet nie zdaje sprawy, do jakiego stopnia nie obchodzi mnie jego zrzędzenie, popchną mnie i omal nie spadłam ze schodów.
Wreszcie już na dole wkurzona przeciągnęłam swój kosz na pościel do nowego budynku. Weszłam do środka i zobaczyłam swój kwiatek na biurku. Już miałam je przeciągnąć na lepsze miejsce pod oknem, kiedy zorientowałam się, że wysunęła się z niego szuflada, a zawartość nie jest moja. To oznaczało, że nie to nie moje biurko, ergo – nie mam biurka, jak również, że ktoś gwizdnął mój kwiatek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz