Strony

czwartek, 13 września 2012

zalety pasty do butów


Chciałam się dostać do terminala na lotnisku, ale nie przepuścili mnie, ponieważ był zamknięty. Dlatego postanowiłam wybrać się na spacer, ale metalowe schodki na zewnątrz były jakoś dziwnie kiepsko dostępne. Mimo to, weszłam na nie i już po chwili zorientowałam się, że to nie schodki ale szczeble na obwodzie wielkiego koła w jakiejś śluzie. Zaczęłam z nich ostrożnie schodzić tyłem, a wtedy koło się obróciło i zdałam sobie sprawę, że ono otwiera jakąś śluzę, i że razem z nim kręci się jakaś śruba. Martwiłam się, co to koło może robić i czy ta kręcąca się śruba nie wysunie się za daleko i nie zmiażdży mi ręki.

Byliśmy na pokazie z męskim striptizem, dwóch gości w kowbojskich czapkach leżało sobie w długich donicach zamiast kwiatków, a jeden z nich pokłócił się z jakimś mężczyzną i wyzwał go od gejów.

Pewien mężczyzna chciał uprawiać seks z dziewczyną, ale ona powiedziała, że prześpi się tylko z murzynem więc poszedł do znajomego i powiedział, że przychodzi do niego w sprawie pastowania butów. Znajomy się obraził, bo pomyślał, że on chce, żeby wypastować mu buty, ale on chciał tylko, żeby go czarną pasta pomazać, tak żeby mógł udawać murzyna. Mazanie okazało się sztuką, bo murzyni nie są idealnie czarni i trzeba mieszać pastę z czerwoną i jakąś inną. A potem przyszedł mag i stwierdził, że wielkie mi rzeczy, on się umie sam zmienić w murzyna i może przelecieć tę laskę.

Płynęliśmy statkiem, mijając cmentarzysko starych żaglowców przy brzegu. Zobaczyłam przystojnych piratów i im pomachałam, ale ktoś powiedział mi, że nie warto, bo oni mi nie odmachają ponieważ… tu nie pamiętam. Potem mijaliśmy stragan z owocami i ludzie wyskakiwali, żeby je kupić, ale statek nie zwalniał więc gonili go z tymi owocami wpław. Murzyn rzucił mi owoc, który złapałam na widelec i zjadłam.

Mieszkaliśmy w jaskini z bohaterem troglodytą, niepiśmiennym również. Świat był pusty i tylko potwory z innego wymiaru były oprócz nas. Wyprawialiśmy się na długie wycieczki, żeby je upolować. Ale w naszej jaskini otworzyło się okno do innego wymiaru i wychodził z niego naukowiec. Troglodyta myślał, że to potwór i zaczął go bić, ale ja kazałam mu przestać. Wyjaśniłam, że to uczony z przyszłości. Tam okazuje się też mieli potwory, więc poszliśmy tam na nie polować, ale długie piesze wycieczki wzdłuż asfaltowej drogi to nie to samo, co chodzenie w dziczy, człowiek zaczyna martwić się o nocleg.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz