sobota, 22 września 2012
nie przejmujcie się, wasi bliscy i tak już nie żyją
Dziś we śnie byłam mega wysportowaną, seksowną laską. Coś na kształt aniołka Charliego, ale człowiekiem to ja raczej nie byłam. Spotkałam się z trzema innymi takimi laskami, i one też raczej nie były ludźmi. Potem nastąpiła, krótka scena orgietki w fontannie w parku. Krótka ponieważ miasto zaatakowali kosmici. Zdmuchnęło większość ludzi, ja z racji swoich nadludzkich mocy zdążyłam uratować przed falą uderzeniową jedną ze swoich przyjaciółek, ale niestety na uratowanie dwóch pozostałych nie starczyło mi czasu. W parku i w mieście zapanowała ciemność, resztki spanikowanych ludzi zaczęły biegać z krzykiem, a ja im przez megafon tłumaczyłam, że nie ma co biegać, bo ich bliscy i tak już nie żyją. Pokazywałam im też, że nie całe miasto dostało falą uderzeniową, bo światła na pałacu kultury wciąż się palą.
W drugim śnie miałam małego pieska, cholera wie, mops czy miniatura husky. I ten piesek kiedy byliśmy w sklepie z minerałami i biżuterią zasnął sobie i odmawiał wstania. Początkowo myśleliśmy, że to klątwa, ale potem okazało się, że to depresja. Obudził się na chwilę kiedy zaatakował go inny pies.
Potem stałam na wysepce tramwajowo-zebrowej na środku drogi i czekałam na zielone światło, aż tu nagle z prawej nadjeżdża tramwaj. To ja na lewą, a tu też tramwaj. Kiepsko skonstruowana ta wysepka była.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz