W poprowadził nas do mieszkania swojej znajomej. Wlazłyśmy
do bloku i na jakieś wysokie piętro, po czym został nam wskazany biegnący w
rogu po ścianie biały kabel z jakimiś takimi wypustkami. Okazało się, że to są
schody, a nie kabel i prowadzą do małego okienka w ścianie, tak 60cm na 60 cm.
Zrobiłam uwagę, że z zakupami może być problem wchodzić, ale wlazłam. Po czym
mnie zatkało, bo okazało się, że to bynajmniej nie wejście do mieszkania tylko
do innego świata gdzie mieszkanie jest. Było to tak – koleżanka W znalazła ten
świat, a stwierdziwszy, że mieszkania tam są, a za to nie ma ludzkości, to może
sobie jedno zająć, co też uczyniła. Dziwny to widok, kiedy idziesz wzdłuż
bloków-urwisk i widzisz okna, czujesz się obserwowana, ale wiesz, ze ludzi tu
nie znajdziesz. Za to znalazłyśmy strumień z masą kolorowych ryb, które
łapałyśmy do wiadra, żeby zobaczyć co to. Wydawały mi się podobne do gurami, przynajmniej
niektóre, w większości były niebieskie, ale wydaje mi się, że widziałam też brzankę i danio. Żałowałam, że
nie mam siatki z rajstopy, ale w tym wymiarze podejrzewam ciężko o rajstopy w
ogóle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz