wtorek, 18 września 2012
czarne słońce
Dziś we śnie malowaliśmy mur. Były dwa kawałki, ciemny i jasny. Ja wybrałam jasny, biały w czarne paski. Mogłam namalować, co chciałam. Wybrałam emblemat czarnego słońca, ale miałam tylko czarną farbę, a przydałaby się czerwona i niebieska, bo słońce zanurza się w morzu. Zresztą przy dokładnych oględzinach w zlewie, okazało się, że i tej czarnej nie ma, bo pudełko było pęknięte i się wylała. Została tylko ambra.
Czas więc do sklepu. Ale zimno strasznie, więc w wannie w samochodzie, na tylnym siedzeniu rozpalilismy ognisko, żeby wanna była ciepła i farby w niej nie zamarzły. Po wyjeździe za bramę zobaczyłam rozłożony na śniegu mój pomarańczowy koc z łóżka (po babci zresztą), zapytałam taty po co zabrał mi ten koc, a on odpowiedział, że mamy ciężką zimę i karmi na nim młode warchlaki.
Potem spojrzałam w niebo i zobaczyłam Voldemorta na miotle, grającego na czarnej gitarze dla księżyca. Był też Harry Potter grający na flecie, Hermiona latająca w drewnianej beczce i Ron, też w beczce, ale głową w dół.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz